Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2012

Biebrzański Park Narodowy - po raz drugi

Eh… ja i moje ambitne plany. Założyłam sobie, że wstanę wcześnie rano, by podziwiać ptaki rozgadane, latające nad bagnem, które tonąć będzie w promieniach ciepłego słońca. Taaa… może następnym razem. Wstać rzeczywiście wstałam i wyjechałam o 6:15… ale tabunów ptaków nie uświadczyłam. Pewnie tak jak i większość normalnych istot, ptaki również nie są fankami deszczowej, zimnej pogody. Teraz to wiem. Gdy jest góra 4 stopnie i mży - wtedy się śpi. Ale nie ja! Na wieży widokowej dziarsko wyciągnęłam kieszonkową lornetkę, rzutem na taśmę nabytą w piątek wieczorem przed wyjazdem… wyjęłam i nic :) może gdzieś tam jakiś bociek, może gdzieś tam coś tam jeszcze przeleciało… ale definitywnie obserwacje ptaków uprawiałam w sposób wielce nieprofesjonalny. Schodząc z wieży spotkałam trójkę osób, wyposażonych w potężne lunety. Zapytałam ich co robię nie tak, że nie mogę trafić na ptaki - przecież jest dobra pora roku i dnia i nawet mam mikro lornetkę… Jeden z nich odpowiedział, że … w tym miejscu, to

Oblicza Ugandy z zamkniętymi oczami - relacja z sochaczewa

Jak doskonale wiecie jakiś czas temu, dokładnie 24.11.2012 w ramach TYGODNIA EDUKACJI GLOBALNEJ zorganizowaliśmy w naszej Piekarni spotkanie, w którym udało nam się połączyć doświadczenia przekazane nam przez znakomitych trenerów Sebastiana Świądra i Adama Markuszewskiego. Elementy performancu skupione na dotyku, wzroku i doświadczeniach słuchowych podkreślonych przez klimatyczna muzykę rytmów afryki dały nam pole do popisu w zaangażowaniu młodych, niczego nieświadomych bywalców naszej „Piekarenki” oraz przypadkowo zgromadzonych ludzi, którzy wpadli poznać nas po raz pierwszy.  Akt pierwszy naszej akcji polegał na próbie przedstawienia, w tym wypadku ochotniczce, która miała zasłonięte oczy, wspólnej genezy pochodzenia i wykonania różnych przedmiotów. Staraliśmy się ukazać jak całkiem nieznaczący przedmiot, na który zazwyczaj nie zwracamy uwagi łączy różne wspólnoty świata, również i nas. Następnie uczestnicy naszej akcji zostali zachęceni do przyjrzenia się tablicom, jakie dostaliśmy

...a to dopiero początek - relacja z Wolicy

Warsztaty zrealizowane w świetlicy w Wolicy pozwoliły zgromadzić niezwykły materiał. Dzięki wnikliwej obserwacji udało nam się zdobyć materiał fotograficzny, który pokazywał co łączy mieszkańców małej podwarszawskiej miejscowości z pozornie tylko odległymi mieszkańcami ugandyjskich miast i miasteczek... Zebrany materiał fotograficzny oraz przeprowadzone w toku warsztatu rozmowy, stały się podstawą do stworzenia kolorowej  mapy obrazującej miejsca, historie oraz  postaci  z Ugandy  Wolicy. Mapa , wykończona pod okiem Pani Basi – świetliczanki, przez dzieci i młodzież z wolickiej świetlicy, zawiśnie w lokalnej gablocie informacyjnej, obok najważniejszych dla mieszkańców informacji dotyczących ich miejscowości. Ma informować, edukować, inspirować, zaciekawiać…. Tablice edukacyjne przygotowane w toku projektu będą teraz wędrować po kolejnych świetlicach należących do Nadarzyńskiego Ośrodka Kultury  -w planach są kolejne warsztaty, wystawa, spotkania  - trzymamy kciuki!

Pociąg do Ugandy - relacja z Tczewa

Znasz taki stan? Chcesz opowiedzieć komuś niesamowita historię, ale ludzie w biegu nie zwracają uwagi na ciebie i na detale twojej opowieści. Młodzi ludzie z Tczewa znaleźli sposób na poradzenie sobie z tym wyzwaniem i jako grupę, dla której przeprowadzili swoje działanie w ramach TEG, wybrali oczekujących na poczekalni Tczewskiego dworca kolejowego. A taki stan też znasz? Chcesz opowiedzieć o super fajnej rzeczy, której dowiedziałeś się o Ugandzie a ktoś mówi a, to ten kraj, w którym xxx (tutaj pada seria niewartych spisywania wyssanych z palca informacji). Grupa i z tym sobie poradziła odwracając kota ogonem - ich hasłem wywoławczym było "Dlaczego Uganda została wybrana najlepszym krajem roku?". To rzeczywiście tytuł, którym w tym roku Ugandę uraczyło Lonley Planet. Tczewianie mieli na to pytanie serię swoich odpowiedzi: ...bo wprowadza do nauczania w szkole taki przedmiot jak przedsiębiorczość społeczna, ...bo prężnie rozwija turystykę odpowiedzialną, ...bo ludzie nawzajem

Aktywni ludzie są wszędzie - relacja z Łazisk

Dnia 17 listopada 2012 roku w Domu Kultury w Łaziskach odbyły się warsztaty o temacie ,,Uganda w Łaziskach- Łaziska w Ugandzie’’. W warsztatach brało udział 12 uczniów z Gimnazjum imienia Jana Kochanowskiego w Łaziskach. Zajęcia pokazały uczniom różnice i podobieństwa między krajami globalnego południa, zwłaszcza Ugandy a ich miejscowością. Prowadzące warsztaty: Aneta Sarna i Agnieszka Pajączkowska nawiązały niesamowity kontakt z uczestnikami. Dzięki nim nie można było się nudzić. Na początku zajęć wszyscy dobrze się poznali a następnie rozmawialiśmy o Ugandzie i niesamowitych ludziach zamieszkujących tamte tereny. Po zapoznaniu się z różnymi historiami ludzi z Ugandy Szukaliśmy analogii z mieszkańcami naszego regionu, z ludźmi, którzy tak jak ci Ugandy działają w lokalnym środowisku. Potem uczestnicy warsztatów dostali zadanie: musieli wybrać kilka ciekawych osób lub grup z gminy i przeprowadzić z nimi wywiad. Następnie zorganizować wystawę pokazującą ludzi z Ugandy i gminy Łaziska,

Gra w szkole śladami prac plastycznych - relacja z Bielsko Białej

W dniach 17-18 listopada w Zespole Szkół Plastycznych w Bielsku- Białej odbyły się warsztaty pt. „Spotkanie z Ugandą”. Prowadziły je dwie dziewczyny: Zuzanna Naruszewicz oraz Barbara Rostek z Centrum Edukacji Obywatelskiej. Zuza latem odbyła podróż po Ugandzie. Dzięki materiałom, które zebrała podczas podróży, można było stworzyć warsztaty aktywizujące. Warsztaty odbyły się w kilku miejscach, m.in. w bielskim Plastyku. Sobotnie warsztaty zaczęły się o godz. 10.30 i trwały do ok. 18.30. Na spotkanie przybyło siedmioro uczniów i dwie nauczycielki. Rozpoczęliśmy zapoznaniem się i opowiedzeniem krótko, czego oczekujemy po weekendowych spotkaniach. Dziewczyny przygotowały dla uczestników różne ćwiczenia i uwrażliwiły na wiele kwestii. Po zapoznaniu rozmawialiśmy o tym, co mogłoby nam pomóc lepiej się komunikować, zrozumieć i otworzyć na tę małą zebraną grupę, ale także na innych, m.in. Ugandyjczyków i ich kulturę. Następnie prowadzące rozdały każdemu związany plik 10 kartoników, na których

Mamy wspólne marzenia - relacja z Kwidzyna

W Kwidzynie dziewczyny przedstawiły cztery osoby Lasarusa, Margaret, Chiwiego i Marię swoim rówieśniczkom i zaproponowały im mini warsztaty. Przeczytaj ich relację: I grupa         Na początku odbyła się burza mózgów podczas której dziewczęta wymieniały się swoimi informacjami na temat Afryki. Potem my przekazałyśmy informacje które uzyskałyśmy na szkoleniu „Oblicza Ugandy”. Przedstawiłyśmy zdjęcie Lasarusa i pytałyśmy dziewczyn czy potrafią określić na podstawie zdjęć czym on się zajmuje i co lubi robić. Niestety mało było trafnych odpowiedzi. Następnie przedstawiłyśmy opisy załączone do zdjęcia, co umożliwiło rozpoczęcie dyskusji o Lasarusie. Usiadłyśmy w kółku i omawiałyśmy portret Lasarusa który wykonałyśmy na szkoleniu. Zaangażowałyśmy dziewczyny aby same opowiedziały nam o portrecie naszego Ugandyjczyka więc dziewczyny musiały się bardzo skoncentrować. Następnie przedstawiłyśmy nasze portrety i dziewczyny miały za zadanie znaleźć rzeczy w których jesteśmy podobni do Lasarusa. Nas

Warsztat w Wolicy - miejsce spotkania

  W jednej małej sali spotkali się mali i duzi: młodzi fani tajskiego boxu i dziewczynki pływające jak rybki, czwartoklasista zainteresowany rolnictwem, początkująca fotografka, mama wielbicielka teatru i książek oraz chłopaki z ukrytymi talentami plastycznymi. Na jakiś czas każdy stał się specjalistą od Ugandy – wystarczyło założyć okulary eksperta i odczytać z przekonaniem jedną z eksperckich ciekawostek aby rozpowszechnić wiedzę o Afryce. Przez jakiś czas wszyscy przyglądali się zdjęciu młodego chłopaka z Ugandy – Alexa – który dzielił się z nami swoją opowieścią jak szkole, rzeźbionych gorylach i kosmicznych butach... Nagle nasze spotkanie zaczęło mieć wymiar międzykontynentalny. Wpatrywaliśmy się w zdjęcia z Ugandy, poznawaliśmy historię poszczególnych osób, szukaliśmy połączeń między nimi i nami tutaj, by w końcu stać się pośrednikami kolejnych nieoczywistych spotkań. Jak ambasadorzy Ugandy ruszyliśmy z aparatami w podróż do Wolicy. Napotkane osoby i miejsca skojarzyliśmy z pozna

greetings

Greetings to all readers of this blog from different parts of the world :) from uganda, tanazania, malawi, netherlands, usa, france, spain, canada, russia... just to name the most faithful supporters ;) thanks. the world's getting so small...

Zmysłowo w Piekarni - Niezależnym Domu Kultury w Sochaczewie

W Sochaczewie było inaczej... alternatywnie. Spróbowaliśmy poznać Ugandę i opowiadać o niej wszystkimi zmysłami.  Jest samba w Sochaczewie, jest rytm, jest radość. Jet też miejsce spotkań, inne od wszystkich, które możecie tam znaleźć. To niezależny dom kultury Piekarnia. Tam  trzy razy w tygodniu spotykają się ludzie, którzy grają na instrumentach w zespole L’ombelico, żonglują, chodzą na szczudłach, uczą się tańczyć. Formą, którą chcieli uzupełnić swoją pracę w społeczności był performance. I w ten sposób 17 listopada trenerzy Sebastian Świąder i Adam Markuszewski razem z 16 osobową grupą z Sochaczewa cały dzień doświadczali różnymi zmysłami - wzrokiem, słuchem, dotykiem, zapachem - rzeczywistości i sprawdzali różne działania, które mogą zaciekawić przypadkową publiczność. Uganda i aktywni ludzie, jej mieszkańcy, byli inspiracją do działań wspólnych. Pomysłem na działanie w czasie Tygodnia Edukacji Globalnej było wykorzystanie małych form w budynku Piekarni i zaproszenie mieszkańców

Radość z poznawania historii ugandyjskich w Bielsku Białej

Zespół Szkół Plastycznych w Bielsku- Białej, 17 -18 listopada, weekend, spotykamy się w urokliwych starych murach szkoły. Grupa, która weźmie udział w warsztacie to osoby działające w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Odwiert”, ale są też osoby spoza klubu. Na sali Paulina, Aneta, Ala, 2 Eweliny, Kamil, Jadwiga, Weronika, Kasia. Wyjątkowy skład, oprócz osób uczących się w szkole, Jadwiga - polonistka i Kasia - psycholożka, które spotykają się z młodymi w klubie filmowym i wspierają w innych działaniach szkolnych,  m.in . obecnie w organizacji trwającego właśnie Tygodnia Edukacji Globalnej. Warsztat  w oparciu o historie, opowieści, zdjęcia z  Ugandy zapowiada się wyjątkowo, bo grupa pracuje z obrazami na co dzień. Zaczęliśmy więc od przyglądania się  własnym zdjęciom, rozmawiając  m.in . o tym, jak ważne jest, aby móc samemu o sobie opowiedzieć będąc na fotografiach, przedstawić kontekst zdjęcia, tak jak to ma miejsce w przypadku zdjęć z Ugandy i tak, jak miało to miejsce na warszta

Wilga blisko Ugandy

Młodzież z Ośrodka Socjoterapii w Wildze poznaje Ugandę... ale też poznaje się nawzajem lepiej. Kluczem jest rozmowa. Kolorowe włóczki rozciągnięte przez całą salę połączyły punkty na mapach Polski i Ugandy podczas warsztatów w Ośrodku Socjoterapeutycznym Wspólny Dom w Wildze. W ten sposób młodzi ludzie uczestniczący w warsztacie symbolicznie wyrazili emocjonalną i mentalną bliskość między nimi i aktywistami/aktywistkami z Ugandy. Włóczki zostały rozpięte między miejscowościami z których pochodzą osoby uczestniczące w warsztacie i bohaterowie ugandyjskiej opowieści. Do włóczek zostały przypięte karteczki z opisanymi podobieństwami, które łączą ludzi w Ugandzie i Polsce. Cała instalacja cieszyła się dużym zainteresowaniem wychowawców i osób niebiorących udziału w warsztacie. Wkrótce ma być zaprezentowana rodzicom podczas zebrania. W Wildze prócz instalacji pojawiło się wiele pytań, które zostały spisane i wysłane do adresatów w Ugandzie. Teraz z niecierpliwością czekamy na odpowiedzi. A

Małe Łaziska - dużo dobrej pracy i energii

Po pierwsze - poznajemy historie osobise. W parze zawsze raźniej.  Po drugie - szukamy powiązań. Linki i post-ity jak zawsze niezawodne.   Po trzecie - spoglądamy z dystansu i zastanawiamy się, co dalej możemy z tym zrobić.  Po czwarte - wychodzimy w teren i szukamy równoległości wśród aktywnie działających osób w naszym najbliższym otoczeniu. Wracamy z głowami pełnymi wrażeń i pomysłów na wydarzenie w trakcie TEG. Check lista i wyznaczenie kamieni milowych - pozwoli nam je zrealizować. 

Młoda Scena sięgnie po rowery!

Pomysły na warsztaty mamy tak różne jak różnorodny jest nasz zespół trenerski. Wszystkie mają jednak niezmienną część wspólną - dzielenie się opowieściami o jednej z postaci, której wypowiedź zawarta została na tyle planszy z przodu wypełnionej zdjęciami. Młoda scena w Bydgoszczy to grupa aktywnych i twórczych osób ze szkół ponadgimnazjalnych i uczelni wyższych. Członkowie i członkinie grupy spotykają się w Teatrze Polskim, przygotowują przedstawienia i akcje performerskie w przestrzeni publicznej. Pracują dramaturgicznie nad tekstem, tworzą autorskie projekty, rozmawiają na tematy, które są ważne dla nich i dotyczą życia publicznego w Polsce. Minionego lata pracowali nad tematem oburzenia - inspiracją był europejski ruch Oburzonych i okupacja Wall Street. Zaś efektem autorski scenariusz spektaklu i wydarzeń w przestrzeni miejskiej (m.in. w jednym z centrów handlowych). Obecnie grupa wzięła na warsztat “Skąpca” Moliera i temat szeroko pojętego skąpstwa, rozumianego nie tylko w kategori

Znów się dzieje - pierwsze warsztaty / On the move again - first workshops

"Ugandan Stories" had their debut this week in northern Poland in a Girls' Childcare Centre in Kwidzyn. During two days of workshops ten Polish girls created natural-size portraits of themselves and of the Ugandans whose stories they got to know during the workshops. Girls answered to questions about their and Ugandans' hobbies, dreams and ways to accomplish them. During The Global Education Week all the portraits will be presented together to show both - the Ugandan and the Polish characters: Maria, Chiwi, Dorothy, Margaret, Lasarus and  Agnieszka, Julka, Weronika, Kasia, Sylwia, Agata, Andżelika, Monika, Kinga and Aneta. "Historie Ugandyjskie" zadebiutowały w Kwidzynie (woj.pomorskie), w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, gdzie podczas dwudniowych warsztatów dziesięć  dziewcząt stworzyło portrety siebie i poznanych Ugandyjczyków. Zadawaliśmy sobie i Ugandyjskim bohater(k)om pytania o zainteresowania, marzenia i sposoby ich realizowania. Przygotowane por

z lekkim opóźnieniem: ostatni post z ugandy / with a slight delay: last post from uganda

ostatnie dni w ugandzie... pamiętam jak za mgłą ;) to już dwa miesiące, kiedy z powrotem jestem w polsce. jednym z najważniejszych spotkań w trakcie ostatnich chwil spędzonych w kampali była moja wizyta w warsztacie prowadzonym przez kobiety z 4Africa, które tworzą piękne batikowe gadżety :) poniżej kolaż, który pokazuje pracę w toku. w tajniki pomysłu na ten warsztat wprowadziła mnie dorothy. mówi, że to co najbardziej jej się podoba w tym, co robi, to to, że poprzez sposób, w jaki budują relacje z kobietami/dziewczynami, zaangażowanymi w działania 4Africa, z czasem stają się one niezależne. pracują głównie z kobietami ubogimi, lub żyjacymi z hiv. skupiają się jednak na budowaniu ich kreatywności, przedsiębiorczości, myśleniu skupionym na patrzeniu w przyszłość. szacunek. last days in Uganda... I remember them as if through a fog ;) It's already been two months when I came back to Poland. One of the most important meetings during those last moments in Kampala was visiting a wor

pierwszy dzień szkoły

dlaczego zostałam dłużej w buhomie? na horyzoncie pojawiła się możliwość uczestniczenia w pierszym dniu nowego trymestru szkolnego. no przecież nie mogłam tego przepuścić :) moses zabrał mnie tego dnia do szkoły, która powstała z inicjatywy tutejszych kobiet skupionych w buhoma community - szkoły, która obecnie jest wspierana w 100% z budżetu jakim dysponuje ta społczność (budżet zasilany oczywiście przez turystów ;P oraz sponsorów). oh! łzy wzruszenia i ekscytacji :) oprócz przemówienia dyrektora, który surowym głosem pytał dzieciaki, czy przyniosły ze sobą wyprawkę (fasolę i papier toaletowy) i który życzył im dobrych wyników w nauce, wystąpił również chór szkolny. repertuar to hymn ugandy, hymn szkoły i parę innych piosenek na przywitanie - w tym hit dnia "you are welcome our visitors, you are welcome brothers sisters" - taniec goryli i piosenka na pożegnanie. piękne głosy, ruchy, żywioł. potem chodziłyśmy z mary od klasy do klasy poznając kolejne roczniki, które dzięki sz

w końcu ride for a woman / ride for a woman - finally!

już pierwszego dnia pobytu w buhomie udało mi się spotkać z dwoma osobami pracującymi dla Ride 4 a Woman. z denisem, który na pomysł takiej grupy wpadł w trakcie rozmów ze swoją żoną evelyne, miałam porozmawiać w buhoma community camp około południa, rzeka wydarzeń porwała mnie jednak na spacer po okolicy. w drodze powrotnej z "village walk", usłyszałam jak ktoś z werandy swojego domu krzyczy "hey, are you from poland?". zdziwiona-nie zdziwiona podchodzę do płotu i zaczynamy rozmawiać. po chwili siedzimy już na schodkach i denis - bo okazało się, że to właśnie on i że z kilku źródeł już słyszał, że chcałam poznać ich organizację - opowiada o początkach ride for a woman, o inspiracjach, o tutejszych potrzebach. organizacja zrzesza blisko 300 kobiet z okolicy. nie każda z nich ma jeszcze rower, ale stopniowo kolejne rowery są im przekazywane. raz w miesiącu organizują warsztaty podczas których można nauczyć się jazdy na rowerze lub naprawy własnego pojazdu. i nie ma t

część która miała nazwyać się "każdy przewodnikiem", ale która stała się jakimś strumieniem świadomości z mojego pobytu w nieprzeniknionym lesie bwindi

nie mogłam zostać w buhoma community rest camp dłużej niż jeden dzień. w planie początkowym zresztą - stworzonym wraz z ezrą - kolejny nocneg był w kihihi. jednak po wyczerpującej podróży, gdy znalazłam się w tak pięknej okolicy - mimo tego ograniczającego poczucia, że na nic mnie tutaj prawie nie stać - postanowiłam zostać jeden, a potem dwa dni dłużej. idąc za sugestią denisa zatrzymałam się w jungle view lodge, którym opiekował się alex. denis i alex stali się jednocześnie moimi przewodnikami po tej okolicy. alex i jego piękne kosmicznie złote buty denis (19) jest teraz w klasie senior 4, alex (18) w senior 3. (krótka ściąga z organizacji systemu edukacyjnego w ugandzie: najpierw jest podstawówka, czyli primary school, z klasami od 1 do 7. potem jest etap senior school z 6 poziomami. z czego senior 1-4 to tzw. 0-level, a senior 5-6 to A-level, po skończeniu której można iść na studia. senior school jest dla dzieciaków, które mają 13 i więcej lat, nie ma górnej granicy - częste są bo

interes społeczności

tak. nie potrzebowałam długiego rekonesansu, by przekonać się, że ten park to miejsce dla mnie zdecydowanie za drogie. mój stan podsycał (prawie nie istniejący) brak alternatyw i świadomość, że to co dostaję w zamian niestety nie jest warte swojej ceny. nie posiadłam jeszcze zdolności cieszenia się z dobrego co prawda ale jednak małego śniadania złożonego z dwóch tostów, omleta i herbaty, które kosztowało mnie kolejne 10 dolarów, mając z tyłu głowy, że w innych miejscach - choćby 30 kilometrów dalej - mogłabym to samo zjeść płacąc trzy, cztery razy mniej. granica parku bardzo widocznie zaznaczona ostrą linią wycinki drzew logika, która za tym stoi jest prosta, ta garstka turystów, którzy tutaj dotrą, jest na tyle zdeterminowana, by zobaczyć goryle w naturalnym otoczeniu, że są w stanie zapłacić każdą cenę. dlatego przeciętny nocleg tutaj kosztuje 100, 200 dolarów, wejście do parku 50, a pozwolenie na gorrila trekking - kolejne dziesiąt, set... nie wiem, niestety, przyjechałam tutaj w i

przenikanie do nieprzeniknionego / penetrating the impenetrable

ohhh.... to był po prostu baaaardzo dłuuuuugi dzień. nawet nie mam siły odtwarzać wsztstkich zwrotów akcji. w każdym razie jazda samochodem dostawczym jest niezapomnianym przeżyciem. ujmując nieco inaczej - cieszę się, że to przeżyłam i że my wszyscy podróżujący z kabale do butogoty to przeżyliśmy. choć w pewnych momentach nie było to taż tak oczywiste. szczególnie gdy jedziesz przepakowaną ciężarówką z mąką, fasolą, materacami, sokami, butlą bazową, bananami i innymi bagażami oraz jakąś dwudziestką ludzi na pace przez górzysty teren z licznymi serpentynami bez sprawnych hamulców. skąd wiem, że to hamulce? wystarczyłby wyraz twarzy kierowcy i jego uporczywe zaciąganie ręcznego hamulca, gdy zsuwaliśmy się z kolejnych wzniesień (siedziałam w kabinie obok niego, więc miałam aż nadto okazji, by to obserwować). jednak blisko trzygodzinna operacja wymiany klocków hamulcowych w jednym i drugim kole była koronnym argumentem. po 13 godzinach przerywanych na początku starannym pakowaniem ciężaró

technika mówienia tak / "saying yes" technique

stosuję tutaj czasami taką technikę, że gdy ktoś coś proponuje mówię tak. i to doprowadza mnie do - naprawdę - różnych miejsc i różnych sytuacji. dziś np. doprowadziło mnie do tego, że nie musiałam schodzić po śliskim gliniastym zboczu na szycie którego była ta restauracja, do której się powoli bo powoli ale jednak wdrapałam. spotkałam na górze ludzi którzy całkiem przypadkiem opuszczali miejsce dokładnie w tym samym momencie co ja. wcześniej mieliśmy miłą rozmowę więc nie zdziwiłam się zbytnio, gdy wchodząc już na ścieżkę w dół usłyszałam za plecami "hey, do you wanna a ride?" :) TAK :) a potem, jak już byliśmy na dole w moim hotelu - calebas camp - ledwie weszłam - zobaczyłam managera i kucharza w łódce, pomachałam, bo tak uroczo wyglądali lewitując nad powierzchnią wody a oni na to, czy nie chcę z nimi popływać :) TAK :) w ten sposób zaliczyłam również piękną wycieczkę po jeziorze bunyonyi :) niestety - nie potrafię w zdjęciach uchwycić uroku tego miejsca - bo jest napraw

dobry duch / good spirit

doprawdy, gdzieś zawsze kręci się dookoła, takie pół kroku za mną i zaczepia mnie w różnych sytuacjach, pod różną postacią, gdy łapie mnie zwątpienie, gdy czegoś nie wiem, gdy zaczynam rezygnować - mój dobry duch :) dziś np. objawił się pod postacią ezry. mój początkowy plan był prosty - trochę chill outu nad jeziorkiem i trochę rozmów z kobietami z ride4women w buhomie. po przyjeździe w te okolice okazało się jednak, że impenetrable bwindi national park nie bez kozery ma taką a nie inną nazwę i rzeczywiście dość trudno się do buhomy dostać. tzn. jeśli masz kaskę to tutaj nic nie jest trudne - wynajmujesz special hire i jedziesz - ale moja podróż to przykład turystyki innego rodzaju ;) tak więc z bólem serca - bo o tej wizycie i tej rozmowie myślałam jeszcze w polsce i była to pierwsza z superfajnych zajawek na które natknęłam się, gdy już zapadła klamka, że jadę - ale zaczęłam zmieniać plan. że może przy innej okazji, że w sumie już jedną rowerową ngo mam na koncie tutaj, że jeśli prą

raj na ziemi / paradise on earth

na dłużej w kebale zatrzymam się w drodze powrotnej - teraz uderzyłam jeszcze troszkę dalej na południe (już dalej na południe nie pojadę - dalej jest rwanda - next time) i jestem nad jeziorem bunyonyi. wyobraź sobie wulkaniczną dolinę. wyobraź sobie wzgórza porośnięte częściowo lasem a częściowo przerobione na schodkowe pola uprawne. wyobraź sobie dolinę, której dno wypełnione jest wodą. wobraź sobie 27 wysepek na jednym jeziorze. i ptaki, wyobraź sobie ptaki różnych kolorów i kwiaty. tu właśnie jestem. tak właśnie wygląda zuza, która się bardzo bardzo cieszy, z tego gdzie trafia w trakcie tej wycieczki :) gdy tu przyjechałam nie mogłam uwierzyć, że na ziemi są takie piękne miejsca. najbardziej dobitym dowodem na to, że jest tu pięknie jest to, że możesz leżeć na łóżku w swoim pokoju i leniwie spoglądać przed siebie i jednocześnie patrzeć na jezioro :) i jest pomost i woda jest (prawie) krystalicznie czysta i nie ma w niej ani krokodyli, ani węży ani jakiś zarazków o niecnych planach

street-teacher

czasami spotykasz kogoś w drodze i rozmawiasz przez chwilkę i wiesz, że to jest twój nauczyciel, street-teacher, changemaker, tak samo jak czasami i ty jesteś dla kogoś innego, w innej sytuacji taką samą postacią. chcąc nie chcąc być może nawet o tym nie wiedząc zmieniasz bieg czyjejś rzeki.  silne opady deszczu w ugandzie zdarzają się często. czasami jednak są wyjątkowe. jakoś w latach 60 była w murchison falls national park tak silna ulewa, że powódź sprawiła, że z jednej rzeki na stale utworzyły się dwie, wezbrana woda przetarła szlaki i oprócz wodospadu murchisona, 200 metrów dalej pojawił się drugi, mniejszy wodospad - uhuru.  dzisiaj też była tutaj niezła ulewa - z gradem - jednak skończyła się tuż przed moim przyjazdem do kabale. wczoraj w mbarara również potwornie padało - dom w którym nocowałam był w centrum parogodzinnej burzy. teoretycznie nic strasznego, ale z każdym grzmotem wzdrygałam się lub podskakiwałam z przestrachu. ku uciesze rodzinki...  teraz jestem przy południo