Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2018

Biebrzański Park Narodowy - po raz drugi

Eh… ja i moje ambitne plany. Założyłam sobie, że wstanę wcześnie rano, by podziwiać ptaki rozgadane, latające nad bagnem, które tonąć będzie w promieniach ciepłego słońca. Taaa… może następnym razem. Wstać rzeczywiście wstałam i wyjechałam o 6:15… ale tabunów ptaków nie uświadczyłam. Pewnie tak jak i większość normalnych istot, ptaki również nie są fankami deszczowej, zimnej pogody. Teraz to wiem. Gdy jest góra 4 stopnie i mży - wtedy się śpi. Ale nie ja! Na wieży widokowej dziarsko wyciągnęłam kieszonkową lornetkę, rzutem na taśmę nabytą w piątek wieczorem przed wyjazdem… wyjęłam i nic :) może gdzieś tam jakiś bociek, może gdzieś tam coś tam jeszcze przeleciało… ale definitywnie obserwacje ptaków uprawiałam w sposób wielce nieprofesjonalny. Schodząc z wieży spotkałam trójkę osób, wyposażonych w potężne lunety. Zapytałam ich co robię nie tak, że nie mogę trafić na ptaki - przecież jest dobra pora roku i dnia i nawet mam mikro lornetkę… Jeden z nich odpowiedział, że … w tym miejscu, to

Ljubljana i Jaskinie Skoczjańskie - Hit!

Od dwóch dni w Ljubljanie. Dziś wyskok do jaskiń Skocjańskich, powrót na obiad do Ljubljany i jedziemy do Zagrzebia.  Wczoraj rano mini kryzys - poczucie, że wyczerpuje się formuła naszego podróżowania, że zbyt wszystko to jest zaplanowane lub zbyt szybko, pobieżnie chcemy doświadczyć Wszystkiego. Dobrze, że o tym porozmawialiśmy, mieliśmy podobne odczucia. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu nad morze (do Kopru i Piranu), ze względu na pogodę zrezygnowaliśmy też z Jezior Plitvickich w Chorwacji, rozważaliśmy jeszcze wybrzeże Chorwackie w Istrii - ale powaliły nas ceny. Więc dziś wieczorem Zagrzeb a już niedługo Dubrovnik a potem pewnie (nic nie jest pewne słyszę z tyłu głowy) Boka Kotorska i Bośnia. Jeszcze nie mamy biletów - dziś wieczorem na dworcu się wszystko okaże. Ljubljana - małe cudowne miasto. Pierwszego dnia głównie włóczyliśmy się po uliczkach, pomiędzy kawiarniami, wchodząc na górę zamkową, wzdłuż rzeki, omijając fragmenty starówki, które występowały w reklamie (reklama pr

Wiedeń - przestrzeń publiczna, która mówi - siądź tutaj

Spacer po wiedniu. Virtual reality. Internet rzeczy. Wegańska księgarnia. Vegana Indiana. Spalarnia śmieci zaprojektowana przez artystę. Park Freuda. Przestrzenie publiczne dla ludzi, które łączą. Jadąc do Wiednia żartowaliśmy, że mamy wysokie oczekiwania. Najlepsze miasto do życia na świecie - wg Guardiana. Byłam w Wiedniu już wcześniej, zapamiętałam to miasto jako piękne. Co jednak jest w nim takiego, że aż stało się najlepsze na świecie? Teraz myślę, że to miks paru bardzo prostych rzeczy - dobra i tania komunikacja publiczna, która zachęca do odstawienia samochodu i wtopienia się w nurt nieznajomych w metrze, tramwaju, autobusie - kursujących często, gęsto, nigdy tłoczno. Zielone parki na wyciągnięcie ręki, świeże powietrze (przynajmniej w lecie) i trawa, której przeznaczeniem jest, by na niej siedzieć a nie tylko by się zielenić. Przestrzeń publiczna projektowana tak, by w niej przebywać - spotykać się, rozmawiać, bawić, siedzieć sobie i kontemplować dźwięki miasta - a prze

Pozdrowienia z drogi

Wyjechaliśmy. Wyjeżdżając na ten urlop wyjeżdżaliśmy parę razy - najpierw do Zielonej Góry... potem do Wrocławia. A teraz finalnie Wiedeń.

Konkrety

Planowania ciąg dalszy. Pierwsze bilety (do Wiednia) kupione.  Pierwsze zapytania na Couchsurfingu wysłane. Zrezygnowaliśmy z Turcji i z Grecji. Nie odwiedzimy Macedonii, Bułgarii, Rumunii. Trasa wiedzie szlakiem wody i gór… i miast z latte na sojowym, nie da się tego ukryć. Austria (Wiedeń) - Słowenia (Ljubljana, Jaskinie Szkoceńskie, Piran) - Chorwacja (Zagrzeb, Jeziora Plitvickie, Split, Dubrownik) - Bośnia i Hercegowina (Sarajewo, Mostar, Wodospady w Kravicach) - Czarnogóra (Kotor, Bar) - Serbia (Belgrad) - Węgry (Budapeszt) - PL (Katowice, ZG, Waw) Plan - w każdym z tych państw pójść do przynajmniej jednej restauracji wyszukanej na HappyCow.  Trivia Przy zakupie biletów Flexibus można dołożyć 1-3% więcej do ceny biletu i wesprzeć program niwelowania emisji CO2. Osoby śledzące profil FB decydują, na jakie projekty rozwojowe Flexibus przeznaczy kasę z tego funduszu. Obecnie wspiera promocję efektywnych energetycznie piecy w Rwandzie.  

Jeden pomysł umiera, by narodził się drugi

Zaczęło się. Zaczęliśmy planować podróż. Chociaż, gdy o tym teraz myślę, to zaczęło się to wszystko wcześniej. Teraz jest taki moment, kiedy kwiat zaczyna rozkwitać i już dostrzegasz, jakiego koloru będzie miał płatki... wcześniej była ta chwila o poranku, gdy dostrzegasz że coś z tej mokrej, czarnej ziemi wykiełkowało zielonego, a jeszcze wcześniej ktoś zasiał ziarno... kto zasiał ziarno? Kiedy to się stało? Teraz tego nie wiem. Wiem natomiast, kiedy zauważyłam, że coś zaczęło kiełkować. Pierwotny pomysł był taki, byśmy wybrali się na trzytygodniową wycieczkę rowerową. Wrocław - Kotlina Kłodzka - Czechy - Niemcy - Berlin - Zielona Góra. Prosty, piękny pomysł. Złamałam jednak rękę. I już w mniej niż godzinę po złamaniu, jeszcze przed pierwszą wizytą u lekarza, wiedziałam, że ten plan tym razem w to lato nie wypali. Pojawiła się pustka. Ból zajmował zbyt wiele moich zasobów myślowych, więc nawet nie zastanawiałam się, co dalej. Wiedziałam, że nie wiem, ale nie forsowałam. I w trakc

Przed początkiem tego wszystkiego

Czytam teraz Thubrona „Góra w Tybecie”. Lekarz, fizjoterapeutka pytają się mnie, czy tam byłam. Nie byłam. Ale jak czytam jego opisy treku z Katmandu do Kaljas to przed oczami mam krajobraz Indii Północnych, Pakistanu. Z paczworku moich wspomnień szyję widoki na miarę Nepalu i Tybetu. Prawie jakbym tam była. Tak mi się zdaje. A Thubron idąc przez ten krajobraz widzi podobieństwa do brytyjskich ogrodów i inspiruje go to do rozmyślań o ojcu, który dawno temu umarł. A ja będąc w Lahore widziałam tam jednocześnie Kampalę. Nakładki, podobieństwa, zakrzywienia rzeczywistości. Kiedy widziałam moje otoczenie takim jakie jest?