Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2012

Biebrzański Park Narodowy - po raz drugi

Eh… ja i moje ambitne plany. Założyłam sobie, że wstanę wcześnie rano, by podziwiać ptaki rozgadane, latające nad bagnem, które tonąć będzie w promieniach ciepłego słońca. Taaa… może następnym razem. Wstać rzeczywiście wstałam i wyjechałam o 6:15… ale tabunów ptaków nie uświadczyłam. Pewnie tak jak i większość normalnych istot, ptaki również nie są fankami deszczowej, zimnej pogody. Teraz to wiem. Gdy jest góra 4 stopnie i mży - wtedy się śpi. Ale nie ja! Na wieży widokowej dziarsko wyciągnęłam kieszonkową lornetkę, rzutem na taśmę nabytą w piątek wieczorem przed wyjazdem… wyjęłam i nic :) może gdzieś tam jakiś bociek, może gdzieś tam coś tam jeszcze przeleciało… ale definitywnie obserwacje ptaków uprawiałam w sposób wielce nieprofesjonalny. Schodząc z wieży spotkałam trójkę osób, wyposażonych w potężne lunety. Zapytałam ich co robię nie tak, że nie mogę trafić na ptaki - przecież jest dobra pora roku i dnia i nawet mam mikro lornetkę… Jeden z nich odpowiedział, że … w tym miejscu, to

pierwszy dzień szkoły

dlaczego zostałam dłużej w buhomie? na horyzoncie pojawiła się możliwość uczestniczenia w pierszym dniu nowego trymestru szkolnego. no przecież nie mogłam tego przepuścić :) moses zabrał mnie tego dnia do szkoły, która powstała z inicjatywy tutejszych kobiet skupionych w buhoma community - szkoły, która obecnie jest wspierana w 100% z budżetu jakim dysponuje ta społczność (budżet zasilany oczywiście przez turystów ;P oraz sponsorów). oh! łzy wzruszenia i ekscytacji :) oprócz przemówienia dyrektora, który surowym głosem pytał dzieciaki, czy przyniosły ze sobą wyprawkę (fasolę i papier toaletowy) i który życzył im dobrych wyników w nauce, wystąpił również chór szkolny. repertuar to hymn ugandy, hymn szkoły i parę innych piosenek na przywitanie - w tym hit dnia "you are welcome our visitors, you are welcome brothers sisters" - taniec goryli i piosenka na pożegnanie. piękne głosy, ruchy, żywioł. potem chodziłyśmy z mary od klasy do klasy poznając kolejne roczniki, które dzięki sz

w końcu ride for a woman / ride for a woman - finally!

już pierwszego dnia pobytu w buhomie udało mi się spotkać z dwoma osobami pracującymi dla Ride 4 a Woman. z denisem, który na pomysł takiej grupy wpadł w trakcie rozmów ze swoją żoną evelyne, miałam porozmawiać w buhoma community camp około południa, rzeka wydarzeń porwała mnie jednak na spacer po okolicy. w drodze powrotnej z "village walk", usłyszałam jak ktoś z werandy swojego domu krzyczy "hey, are you from poland?". zdziwiona-nie zdziwiona podchodzę do płotu i zaczynamy rozmawiać. po chwili siedzimy już na schodkach i denis - bo okazało się, że to właśnie on i że z kilku źródeł już słyszał, że chcałam poznać ich organizację - opowiada o początkach ride for a woman, o inspiracjach, o tutejszych potrzebach. organizacja zrzesza blisko 300 kobiet z okolicy. nie każda z nich ma jeszcze rower, ale stopniowo kolejne rowery są im przekazywane. raz w miesiącu organizują warsztaty podczas których można nauczyć się jazdy na rowerze lub naprawy własnego pojazdu. i nie ma t

część która miała nazwyać się "każdy przewodnikiem", ale która stała się jakimś strumieniem świadomości z mojego pobytu w nieprzeniknionym lesie bwindi

nie mogłam zostać w buhoma community rest camp dłużej niż jeden dzień. w planie początkowym zresztą - stworzonym wraz z ezrą - kolejny nocneg był w kihihi. jednak po wyczerpującej podróży, gdy znalazłam się w tak pięknej okolicy - mimo tego ograniczającego poczucia, że na nic mnie tutaj prawie nie stać - postanowiłam zostać jeden, a potem dwa dni dłużej. idąc za sugestią denisa zatrzymałam się w jungle view lodge, którym opiekował się alex. denis i alex stali się jednocześnie moimi przewodnikami po tej okolicy. alex i jego piękne kosmicznie złote buty denis (19) jest teraz w klasie senior 4, alex (18) w senior 3. (krótka ściąga z organizacji systemu edukacyjnego w ugandzie: najpierw jest podstawówka, czyli primary school, z klasami od 1 do 7. potem jest etap senior school z 6 poziomami. z czego senior 1-4 to tzw. 0-level, a senior 5-6 to A-level, po skończeniu której można iść na studia. senior school jest dla dzieciaków, które mają 13 i więcej lat, nie ma górnej granicy - częste są bo

interes społeczności

tak. nie potrzebowałam długiego rekonesansu, by przekonać się, że ten park to miejsce dla mnie zdecydowanie za drogie. mój stan podsycał (prawie nie istniejący) brak alternatyw i świadomość, że to co dostaję w zamian niestety nie jest warte swojej ceny. nie posiadłam jeszcze zdolności cieszenia się z dobrego co prawda ale jednak małego śniadania złożonego z dwóch tostów, omleta i herbaty, które kosztowało mnie kolejne 10 dolarów, mając z tyłu głowy, że w innych miejscach - choćby 30 kilometrów dalej - mogłabym to samo zjeść płacąc trzy, cztery razy mniej. granica parku bardzo widocznie zaznaczona ostrą linią wycinki drzew logika, która za tym stoi jest prosta, ta garstka turystów, którzy tutaj dotrą, jest na tyle zdeterminowana, by zobaczyć goryle w naturalnym otoczeniu, że są w stanie zapłacić każdą cenę. dlatego przeciętny nocleg tutaj kosztuje 100, 200 dolarów, wejście do parku 50, a pozwolenie na gorrila trekking - kolejne dziesiąt, set... nie wiem, niestety, przyjechałam tutaj w i

przenikanie do nieprzeniknionego / penetrating the impenetrable

ohhh.... to był po prostu baaaardzo dłuuuuugi dzień. nawet nie mam siły odtwarzać wsztstkich zwrotów akcji. w każdym razie jazda samochodem dostawczym jest niezapomnianym przeżyciem. ujmując nieco inaczej - cieszę się, że to przeżyłam i że my wszyscy podróżujący z kabale do butogoty to przeżyliśmy. choć w pewnych momentach nie było to taż tak oczywiste. szczególnie gdy jedziesz przepakowaną ciężarówką z mąką, fasolą, materacami, sokami, butlą bazową, bananami i innymi bagażami oraz jakąś dwudziestką ludzi na pace przez górzysty teren z licznymi serpentynami bez sprawnych hamulców. skąd wiem, że to hamulce? wystarczyłby wyraz twarzy kierowcy i jego uporczywe zaciąganie ręcznego hamulca, gdy zsuwaliśmy się z kolejnych wzniesień (siedziałam w kabinie obok niego, więc miałam aż nadto okazji, by to obserwować). jednak blisko trzygodzinna operacja wymiany klocków hamulcowych w jednym i drugim kole była koronnym argumentem. po 13 godzinach przerywanych na początku starannym pakowaniem ciężaró