Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

Biebrzański Park Narodowy - po raz drugi

Eh… ja i moje ambitne plany. Założyłam sobie, że wstanę wcześnie rano, by podziwiać ptaki rozgadane, latające nad bagnem, które tonąć będzie w promieniach ciepłego słońca. Taaa… może następnym razem. Wstać rzeczywiście wstałam i wyjechałam o 6:15… ale tabunów ptaków nie uświadczyłam. Pewnie tak jak i większość normalnych istot, ptaki również nie są fankami deszczowej, zimnej pogody. Teraz to wiem. Gdy jest góra 4 stopnie i mży - wtedy się śpi. Ale nie ja! Na wieży widokowej dziarsko wyciągnęłam kieszonkową lornetkę, rzutem na taśmę nabytą w piątek wieczorem przed wyjazdem… wyjęłam i nic :) może gdzieś tam jakiś bociek, może gdzieś tam coś tam jeszcze przeleciało… ale definitywnie obserwacje ptaków uprawiałam w sposób wielce nieprofesjonalny. Schodząc z wieży spotkałam trójkę osób, wyposażonych w potężne lunety. Zapytałam ich co robię nie tak, że nie mogę trafić na ptaki - przecież jest dobra pora roku i dnia i nawet mam mikro lornetkę… Jeden z nich odpowiedział, że … w tym miejscu, to

...i tu się pamiętnik urywa

Z Delhi udaliśmy się do Varanasi, następnie do Bodghai potem do Darjeeling i Sikkim. Ostatni przystanek Kalkuta i wróciliśmy do domu. Dlaczego opowieść urywa się? Niestrawność, wymioty, biegunka i ogólne zmęczenie. Po apogeum w Bodghai (z której pamiętam głównie pokój hotelowy... a przede wszystkim łazienkę) już nie wróciłam do regularnego blogowania. Taka szkoda. Pozostały tylko zdjęcia. I wspomnienia. I herbata. Varanasi: Bodhgaya: Darjeeling: Sikkim: Kalkuta: