Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2021

Biebrzański Park Narodowy - po raz drugi

Eh… ja i moje ambitne plany. Założyłam sobie, że wstanę wcześnie rano, by podziwiać ptaki rozgadane, latające nad bagnem, które tonąć będzie w promieniach ciepłego słońca. Taaa… może następnym razem. Wstać rzeczywiście wstałam i wyjechałam o 6:15… ale tabunów ptaków nie uświadczyłam. Pewnie tak jak i większość normalnych istot, ptaki również nie są fankami deszczowej, zimnej pogody. Teraz to wiem. Gdy jest góra 4 stopnie i mży - wtedy się śpi. Ale nie ja! Na wieży widokowej dziarsko wyciągnęłam kieszonkową lornetkę, rzutem na taśmę nabytą w piątek wieczorem przed wyjazdem… wyjęłam i nic :) może gdzieś tam jakiś bociek, może gdzieś tam coś tam jeszcze przeleciało… ale definitywnie obserwacje ptaków uprawiałam w sposób wielce nieprofesjonalny. Schodząc z wieży spotkałam trójkę osób, wyposażonych w potężne lunety. Zapytałam ich co robię nie tak, że nie mogę trafić na ptaki - przecież jest dobra pora roku i dnia i nawet mam mikro lornetkę… Jeden z nich odpowiedział, że … w tym miejscu, to

Pan co? Pan Demia? A... to nie znam

Jeśli weszłam do jakiejś maszyny społecznej w niedzielę i z niej wyszłam, to zdecydowanie pachniała wiosną. Wystarczyło słońce, 20 stopni i niebieskie niebo - by dziesiątki tysięcy rowerzystów i - zaryzykuję i myślę, że nawet nie przesadzę - setki tysięcy ludzi wyszło na spacer / przebieżkę / krótką trasę po Warszawie i okolicach.  Prosty mechanizm - tworzysz ścieżki, przychodzi pogoda i ludzie naprawdę korzystają z okazji, by rozciągnąć skostniałe kończyny, wyrobić kroki, sprowokować produkcję brakującej witaminy D. Mechanizm tak prosty… a jednak właśnie teraz ktoś wybrał początek wiosny na remont nawierzchni ścieżki rowerowej wzdłuż bulwarów wiślanych… nawierzchni, która jeszcze dwa tygodnie temu zdawała się całkiem sprawna, przejezdna, bez zarzutów. W efekcie zamiast sunąć jak strzała obok bulwarowego tłumu… potulnie prowadziliśmy rumaki i czułam się jak na letnim festiwalu muzycznym. Pan - co? Pan Demia? A... to nie znam. Tutaj takiego nie było.  Plan na przejażdżkę prosty - łapiem

Mazowiecki Park Krajobrazowy rządzi

Jakoś te wielkanocne paszteciki i sałatki trzeba spożytkować, hm? Udajemy się więc na "półdniówkę" - krótki wypad do Falenicy i z powrotem. Niebieski szlak wprowadzony do komoota - check. Trasa zgrana na wahoo - check. Herba w termosie - check. więc gnamy na SKMkę i niedługo potem wjeżdżamy w Falenickie uliczki i prosto do lasu.  Ten szlak jest przedziwnie wyznaczony :) bardziej w charakterze MTB... więc: albo ścieżki w zasadzie nie ma, tylko co jakieś 100m drzewa oznaczone błękitną ikonką. albo wąziutka ścieżyna, pod górę, po korzeniach... lub po piachu :) W każdym razie jest różnorodnie. Czasami chciwe gałęzie ściągają ci czapkę z głowy, czasami wyrywają mocowania bagażnika. Nudzić się nie da.  Przejeżdżamy obok torfowisk, bagiennych jeziorek i wyobrażam sobie, że to byłaby super opcja zobaczyć wszystkie nasze przejechane trasy przez MPK na jednej wspólnej mapie. Chciałabym sprawdzić, czy rzeczywiście już kojarzę pewne drzewa, pewne dziury w ziemi i podjazdy - czy to tylko